Pewien uczony z V w. p.n.e., zwany ówcześnie Legomanem, sformułował w pracy naukowej „Lets ‚quid aedificare” pewne prawo, które głosi, że ilość promieni słonecznych docierających do Ziemi znacząco wpływa na liczbę i rozmiar budowanych robotów. Tak… na pozór brzmi to absurdalnie, ale mimo upływu tylu lat wciąż musimy przyznać, że miał rację. Jak bowiem inaczej wyjaśnić intrygującą zależność pomiędzy pierwszym dniem wiosny a Festiwalem Nauki oraz naszą obecnością na nim? Co roku pierwsze śpiewy ptaków, topniejące śniegi i wydłużające się dni są zwiastunem tego wydarzenia. Coś musi być na rzeczy. Zapaleni po niedawnym wyjeździe do Krakowa, jak i oczywiście naładowani coraz mocniejszym światłem słonecznym naszej ukochanej gwiazdy, mieliśmy przyjemność wziąć udział w tegorocznym festiwalu, przypadającym w dniach 21. i 22. marca. Znane i widoczne miejsce kolejny raz przyciągało rój odwiedzających do Koła Robotyki.
Tym razem na auli błyszczały następujące konstrukcje:
Miłą dla oka nowością tej edycji festiwalu były identyfikatory, które dzierżyliśmy z nieskrywaną radością. Najbardziej zjawiskowym robotem okazał się być Dziobak, którego sterowanie przechodziło z rąk do rąk. Ze wzruszeniem serca przyjęliśmy z kolei pytanie o zeszłorocznego Elephanta – wygląda na to, że kogoś zauroczył! Malutkim mankamentem było ustawienie ekipy muzycznej, która odrobinkę zmniejszała parcie na nasze stanowisko 😉 A nawiasem mówiąc, mamy wrażenie, że na wiosnę słoneczko wysyła ku Ziemi porcję nie tylko mocniejszych promieni, ale i liczniejszych pomysłów – a nasze ekipy już zacierają ręce, głowiąc się nad ulepszeniami wszystkich robotów! Ale o tym jeszcze ciii… 😀
P.S. Aż strach pomyśleć co będzie za 5 miliardów lat, gdy Słońce straci swoją energię do życia…